sobota, 29 czerwca 2013

Zmiany...

Ten miesiąc był jakiś pechowy... Dobrze, że już się skończył.
Najpierw Piotruś z tym paluszkiem. Teraz praca...
Wczoraj wręczono mi wypowiedzenie... Zupełnie się tego nie spodziewałam. Jak z resztą i koledzy w pracy, wszyscy byliśmy w totalnym szoku. Podobno redukcja etatów. Cięcie kosztów. Do końca roku oprócz mnie mają zwolnić jeszcze 8 osób.
Wiele razy mówiłam, że nie chcę tam pracować i że chciałabym poszukać innej pracy. Jednak nie spodziewałam się tego, że nastąpi to tak szybko. No i że szukanie będzie konieczne a nie z chęci zmiany czegoś w swoim życiu.
To była moja pierwsza praca. Zaraz po liceum. Prawie 8 lat. Przetrwałam już wiele zwolnień, kilka zmian zarządów, przeszłam przez wiele stanowisk, znałam tam każdy kąt.
To tu poznałam mojego męża.

Kończy się jakiś etap mojego życia.
Jedno jest pewne - zmiany.
Nie wiem co dalej. Może sprzedamy mieszkanie i przeprowadzimy się wreszcie w moje rodzinne strony i tam poszukam pracy. Może zostaniemy i znajdę coś tutaj. Mam 3 miesiące żeby spokojnie pomyśleć o dalszej przyszłości.
Niby zawsze twierdziłam, że nie jest to praca moich marzeń i że chciałabym zmienić na jakąś inną ale teraz jakoś tak mi smutno i źle. Nie spodziewałam się, że może mnie to tak podłamać.
Wiem że w każdej takiej sytuacji należy szukać pozytywów ale łzy jakoś same się cisną. Jest mi tak strasznie przykro. Najbardziej będę chyba tęsknić do fajnych ludzi, których tam poznałam, słyszałam lub widziała codziennie.

Ciekawe co przyniesie następne półrocze......


Postęp

Po środowej wizycie u Pani chirurg jestem pełna dumy z mojego synusia.
Chwilę czekaliśmy ale za to po wejściu do gabinetu uderzył nas blask optymizmu bijący od Pani doktor. Zupełna zmiana niż na wizycie w poniedziałek. Miła, uśmiechnięta, gadatliwa. Jak to miejsce potrafi wpłynąć za człowieka...
Po odwinięciu paluszka Piotruś na chwilkę zapłakał ale to chyba tylko tak profilaktycznie. Po czym Pani doktor stwierdziła, że spróbujemy ściągnąć szwy. Serce mi zadrżało. Jak dobrze, że mam na telefonie kilka filmików, które skutecznie zajęły malucha. Piotrek nawet nie jęknął. Dopiero przy ostatnim szwie, który był głęboko zapłakał. Był taki grzeczny, że aż byłam w szoku. Pani doktor również nie mogła się nadziwić jaki on jest dzielny i jak grzecznie siedział.
Teraz codziennie smarować maścią i czekać aż się wygoi a za tydzień na kolejną kontrolę. Miejmy nadzieję, że już ostatnią. Na szczęście opatrunek nie jest już tak duży a jedynie gazik i plasterek.




Ostatnio naszemu małemu chłopczykowi udało się wypowiedzieć pierwsze w życiu zdanie:

"tata daj am"

Rośnie ten nasz mały łobuziak, rośnie. Gada coraz więcej. Coraz więcej kojarzy. Uwielbiam pokazywać mu zwierzątka a on opowiadać jakie to zwierzątko i jak ono "robi". 
Chyba wracamy też do normalności jeśli chodzi o zasypianie. Tzn najpierw musimy się wyprzytulać a potem mama musi siedzieć w pokoju dopóki oczka się nie zamknął ale nie trwa to aż tak długo jak do tej pory. Można śmiało powiedzieć, że wszystko zmierza w dobrym kierunku :)

Uwielbiam to wieczorne przytulanie :)


,,

wtorek, 25 czerwca 2013

Po szpitalnie

Mija tydzień jak wróciliśmy ze szpitala.... Dużo się zmieniło. Do tamtej pory nie mieliśmy problemu z usypianiem, jedzeniem czy nawet bawieniem się samemu. Teraz wygląda to zupełnie inaczej.
Cały czas jest mama. Mama, mama, mama... Mały nie zaśnie jeśli w pokoju nie ma mamy. Nie będzie się bawił jeśli nie mam mamy. Nawet gdy się na chwilkę zajmie co jakiś czas przybiega do pokoju sprawdzić czy mama na pewno jest. Przytula się. W nocy też słabo śpimy. Co rusz wybudza nas pojękiwanie a czasem nawet płacz.
Z jedzeniem powoli wracamy do normy.

Wczoraj byliśmy na kontroli u Pani chirurg. Niestety nie zapałałam do niej miłością od pierwszego wejrzenia. Na pytanie czy Piotrusiowi będą zdejmować szwy powiedziała: "jeśli sobie pozwoli to zdjemiemy, a jak nie to trudno". Może to normalne i tak się robi ale ja jestem w takiej sytuacji po raz pierwszy i uważam, że powinna mi na ten temat powiedzieć coś więcej. A przynajmniej odrobinę uspokoić. Byliśmy u niej w poniedziałek po czym kazała w środę znów przyjść na zmianę opatrunku. Ok. Tym razem do jej ośrodka. Może będzie bardziej komunikatywna.

Tydzień w domu zrobił swoje... Cały czas w pracy myślami byłam przy moim małym chłopczyku. Myślałam czy nie płacze, czy nie tęskni za mamą. On zniósł rozstanie bardzo dzielnie. I powiem wam, że nie ma chyba nic piękniejszego niż powitanie po pracy przez uśmiechniętą buzię dziecka, które ze szczerą radością rzuca się na szyję i woła mama, mama.
Mam nadzieję, że do końca lipca wszystko się już zagoi. Na ten czas mamy zaplanowane wakacje i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jechać nad morze z zawiniętą łapką i pilnować cały czas żeby nie wkładać jej do piasku ani wody. A poza tym co to za wczasy dla takiego bidulka jak nie będzie mógł bawić się jak inne dzieci.


Jakież to prawdziwe ;)









środa, 19 czerwca 2013

Home, sweet home...

Na reszcie w domu...
Piszę na reszcie bo od soboty leżeliśmy z mimusiem w szpitalu :( Ale po kolei...
W sobotę miał być babski grill u Izy i był. Zaczęło się super. Niestety skończyło już nie najlepiej. Mały był w tym czasie u dziadków i niestety chyba mu się nie spodobało, że mama baluje bez niego. Jeszcze nie zdążyłam nawet zjeść kiełbaski jak zadzwonił R. że właśnie wracają z izby przyjęć i żebym się zbierała bo mamy skierowanie do szpitala. Okazało się, że Piotruś włożył paluszek między metalową bramkę na ogrodzie i go przytrzasnął.
Otwarte złamanie IV plauszka w prawej rączce.
Na izbie przyjęć w Chrzanowskim szpitalu lekarz tylko znieczulił miejscowo i pozszywał mały paluszek. Niestety nie było tam oddziału chirurgii dziecięcej więc skierowano nas do Jaworzna. A tam istna komuna, skrzypiące drzwi i lóżka. Jednym słowem masakra. I to na oddziale dziecięcym :/
Piotruś pierwszej nocy prawie nie przespał, trudno się dziwić - obolały, przestraszony, nie chciał zejść ani na chwilę z moich rąk. Nie mogłam nawet usiąść z nim na łóżko bo od razu był płacz. W dzień było już troszkę lepiej po środkach przeciwbólowych i antybiotyku. W poniedziałek wieczorem położył się dopiero przed 23 a ja prawie już ze łzami w oczach ze zmęczenia modliłam się żeby choć na chwilę był spokojny i nie rozrabiał. Przez te cztery dni cały czas musiałam nosić go na rękach albo spacerować za rękę po korytarzu.
Paluszek wyglądał okropnie. Na szczęście szybko powinien się zagoić.
Przy wypisie zostałam poinformowana, że absolutnie nie wolno mi odwijać opatrunku samej. Dopiero w poniedziałek na kontroli u chirurga.
Jesteśmy już umówieni do pobliskiej poradni chirurgii dziecięcej. Ja do końca tygodnia mam opiekę. Piotruś po powrocie usnął w swoim łóżeczku dosłownie w 5 sekund i spał do samiutkiego rana.
Przed chwilą również usnął sam bez problemu. A w szpitalu musiałam go nosić pół godziny na rękach żeby wreszcie zamknął oczka na południową drzemkę...
Nie ma to jak w domku... 
Najgorsze przetrwaliśmy. Było dużo krzyku i łez, Piotrusia i moich. Wcierpiało się strasznie to moje maleństwo. Ale był bardzo dzielny. Grzecznie leżał w czasie kroplówek. Naszczęscie najgorsze za nami. Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali w tych ciężkich chwilach. Bez Was napewno byłoby znacznie trudniej...




Dobrze, że mieliśmy chociaż łóżeczko do dyspozycji




Jednak nie ma to jak swoje własne łózio







wtorek, 11 czerwca 2013

Szkolnie...

W piątek odbyły się ostatnie zajęcia w tym semestrze. Szkoda bo naprawdę podobało mi się. Masaże, maseczki, makijaże super sprawa. Aż trudno uwierzyć, że kolejny semestr za nami.

Choć często, gęsto narzekałam na poranne wstawanie to i tak pewnie będę tęsknić za szalonymi dziewczynami z grupy, za możliwością wyrwania się choć na chwilę od domowych obowiązków, za ploteczkami i pogaduchami w szatni a nawet za okropną kawą z automatu.
Choć pewnie wakacje przeminą tak szybko jak cały ten szkolny rok.
W piątek moduł makijażowy zaliczony na 6 a niedzielny egzamin semestralny na 5 (pochwalę się a co).
W sobotę jeszcze tylko wspólny grill i dwa miesiące wolnych weekendów.


Relax... :D


Makijaż wieczorowy



Delikatny ślubny

Lata 20'

Fantazyjny :)

 




Moja modelka to oczywiście śliczna Cacynka :) (p.s. dziękuję za fotki :* )







niedziela, 9 czerwca 2013

Weekend

Wczoraj wolna sobota...
Więc po śniadaniu na zakupy, później szybki obiad, kawka na działce u dziadka i chwila przy piwku ze znajomymi bo pod oknami świętują od piątku "Dni Siemianowic". Powrót do domu, kolacyjka, kąpiel i do spanka.
Mały był tak padnięty, że usnął w dwie sekundy...

piątek, 7 czerwca 2013

Chwila radości...

Zanim w naszym domu rozpętała się burza, spędziłam bardzo miłą niedzielę...

Jak to zwykle ostatnimi czasy bywa spędziłam ją w szkole. Ale te zajęcia były inne niż wszystkie. Zazwyczaj na zajęciach jest wesoło ale w tą niedzielę poziom endorfin przekroczył wszystkie granice a my na chwilę przeniosłyśmy się w lata 20.

Tak szybko rosnę!

 Baby Birthday Ticker Ticker
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :))
Pozdrawiam
Ula :)