piątek, 22 lutego 2013

Plum...

Od środy mam wolne... nareszcie mogę pobyć z małym i trochę odpocząć od pewnych rzeczy. Cudownie jest budzić się rano bez pospiechu, nie martwić się wieczorem, że trzeba jeszcze ogarnąć mieszkanie co by teściowa znów rano krzywo nie patrzyła, spędzać beztrosko czas z dzieckiem bawiąc się pół dnia na dywanie, móc wyjść na spacer do parku... Ehh, rozmarzyłam się....

A wczoraj był nasz debiut, basenowy... Piotruś pierwszy raz odwiedził pływalnię w moim rodzinnym mieście. Wybraliśmy się razem z babcią, ciocią i kuzynką Piotrusia. Taty niestety nie udało nam się namówić...
Dzięki uprzejmości Pani z obsługi, skorzystaliśmy z szatni rodzinnej. I całe szczęście bo inaczej nie wiem jak bym naszą dwójkę ogarnęła ;). Na szczęście była babcia. Nie wyobrażam sobie być z Piotrusiem sama.
Po wejściu na basen mina była nietęga.. Nie wiem czy to przez dużą przestrzeń, czy przez szum fontan, w każdym razie bąbel za nic w świecie nie chciał się odkleić od mamy. Ale już po paru mintuch zabawy i chlapania z mamą, na twarzy pojawił się pierwszy uśmiech. I tak już zostało do końca. Nie przeszkadzała mu nawet woda chlapana do oczków.

Dzięki babci i mama miała dla siebie chwilkę i mogła troszkę popływać. W tym czasie, Piotruś dumnie spacerował pokazując jaki on to jest już duży i samodzielny uciekając babci :/.
Niestety moja kondycja pozostawia dużo do życzenia. Cztery długości basenu kosztowały mnie sporo wysiłku. Pewnie będą zakwasy... Udało się też chwilkę poplotkować bo spotkałam przyjaciółkę, z którą nie rozmawiałam już ho, ho.

Popołudnie zaliczamy do jak najbardziej udanych. Na pewno powtórzymy to wyjście jeszcze nie raz. Niestety fotorelacji brak bo nie miał kto ani czym jej zrobić - tuż przed wyjściem okazało się, że bateria w aparacie jest rozładowana...

Pora wrócić do mojego maluszka, który właśnie się przebudził :))
Dziś idziemy na rehabilitację po dłuższej przerwie... Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.


Udanego popołudnia :)


poniedziałek, 18 lutego 2013

Matka nie zawsze ma rację....


Dziś szybko i krótko...

Od jakiegoś czasu Piotrek usiłował upchnąć w buzi dwa smoczki na raz na co ja za każdym razem mówiłam mu, że przecież się tak nie da... Do czasu aż zobaczyłam go z dwoma w buzi...

Jak się okazuje, matka nie zawsze ma rację....






Udanego tygodnia :)))



piątek, 15 lutego 2013

A u nas było tak...

WALENTYNKI.... Niby powinno się je obchodzić codziennie jednak w życiu bywa różnie. Nie zawsze jest pięknie i kolorowo. A przynajmniej u nas. Dlatego postanowiłam, że chociaż w ten dzień będzie idealnie... I tak też było.

Postanowiłam sama zrobić kolację ponieważ nie mamy możliwości wyjść gdzieś bez bąbla :). Zaopatrzyłam się oczywiście też w pyszne winko. A gdy Piotruś już usnął zabrałam się do kuchni :)
Ponieważ mąż uwielbia pizzę pod każdą postacią (mógłby ją jeść na śniadanie, obiad i kolację przez 7 dni w tygodniu) to zrobiłam pizzę ;) oczywiście sama i w kształcie serca jak przystało na okazję :)



A na deser Tiramisu... Robiłam pierwszy raz jak się okazało z bardzo prostego przepisu

Oczywiście akcent walentynkowy musiał być ;)

I jeszcze trochę samochwalstwa. Byłam z siebie dumna gdy widziałam jak mąż pochłania z uśmiechem te pyszności bo na codzień nie specjalnie mam czas na gotowanie i nie jestem w tym specjalnie dobra.
Od męża oczywiście był kwiatuszek i czekoladki :) Zjedliśmy kolację, wypiliśmy winko i obejrzeliśmy film. Było pięknie, spokojnie :) Tak jak codzień być powinno.
Piotruś też zrobił nam prezent na walentynki i spał sam w łóżeczku aż do 7 rano :)))






Mam nadzieję, że u Was było równie miło i nawet jeśli nie obchodzicie Walentynek 
to dzień należał do udanych :)






poniedziałek, 11 lutego 2013

I po spaniu...

Niestety skończyło się spokojne spanie i Piotrek znów w nocy mruczy, płacze, wierci się... Nie wiem o co chodzi bo przecież już od dłuższego czasu było super, w normie. Kładliśmy się koło 9 i wstawaliśmy koło 8 bez jęków czy stęków... Mam nadzieję, że to np tylko przez ząbki lub coś w tym rodzaju...

Weekend dość męczący... Zajęcia do późna zarówno w sobotę jak i niedzielę (na szczęście dość przyjemne :) kto był ten wie :D), w sobotę jeszcze mała imprezka ostatkowa w gronie znajomych (oczywiście w domu). 
Ciężko odespać... Dlatego dziś cały dzień ledwo udaje mi się utrzymać otwarte oczy... 

"a6w" ciągle ćwiczona, dziś dzień 6... Łatwo nie jest ale się nie poddaję :)

A już za niedługo będę w domu robić sobie małe SPA bo zamówiłam cudownie pachnące kosmetyki do twarzy (peeling+tonik), zamierzam również zaopatrzyć się w różnego rodzaju maseczki i zacząć dbać o cerę na całej linii a nie jak było do tej pory, że kosmetyki różnej maści były ale tylko schowane w szafce i nic poza tym. A przecież jak dobrze pójdzie to może za nie długo, nowo nabyty zawód będzie wymagał ode mnie wzorowego wyglądu...



piątek, 8 lutego 2013

dzień 3...

Dziś dzień 3 "a6w"... Jeszcze tylko 39.. ;)
Mięśnie brzucha bolą jak diabli... Zakwasy pełną parą, ale ćwiczę i się nie poddaję (a przynajmniej staram się). Wiosna już tuż, tuż. Postanowiłam dodać jeszcze do brzuszków ćwiczenia na "boczki" i krótki 10 min trening Mel B... Póki co, zapał do ćwiczeń jest, więc trzeba go wykorzystać





Czy ktoś jeszcze tak jak ja nie może doczekać się wiosny i ciepełka??

08.2012 r.


A tak przy okazji, przez ostatnie dwa dni Piotruś był pilnowany przez dziadka (mojego teścia). nie było by w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że dziadek pierwszy raz został z wnuczkiem na 8 godzin sam. O Piotrusia obaw nie miałam, bardziej zastanawiałam się po pierwszym dniu czy dziadek będzie chciał jeszcze przyjść na kolejny... Na szczęście wszystko było super i zarówno dziadek jak i wnuczek byli szczęśliwi i cali po naszym powrocie z pracy :))) Dobrze, że chociaż na dziadka nie można narzekać... :]



Miłego weekendu!!

Tak szybko rosnę!

 Baby Birthday Ticker Ticker
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :))
Pozdrawiam
Ula :)